Przed sesją muszę pójść do fryzjera, może kosmetyczki, posprzątać dom, kupić nowe ubrania, tak by pasowały do siebie kolorystycznie a najlepiej mieć kilka kreacji na zmianę, zaplanować jakieś zabawy, przygotować rekwizyty, poszukać inspiracji w Internecie … – wiem, że często takie myśli kłębią się w Waszej głowie przed naszym spotkaniem.
:)
Może pomyślisz teraz: Ale jak to? Przecież trzeba się jakoś przygotować! Oczywiście, wybór odpowiedniego miejsca czy to, jak będziecie ubrani ma wpływ na zdjęcia. Nie da się temu zaprzeczyć. Jednak dużo ważniejsi w tym wszystkim jesteście dla mnie Wy i Wasze emocje.
Ania jeszcze przed naszym spotkaniem zapowiedziała mi, że u nich żadne planowanie nie wchodzi w grę. Pomyślałam wtedy: będzie pięknie…I nie myliłam się.
;)
To nie była zwyczajna sesja, to historia rodzinna bez ściemy – morze emocji i jeszcze więcej miłości i troski… Nic lepszego nie mogłam sobie wymarzyć! Ogromnie się cieszę, że coraz częściej trafiają do mnie osoby o podobnej wrażliwości. Takie, które doceniają te drobne, pozornie błahe momenty swojej codzienności i pragną uwieczniać je na fotografiach w niezwykle naturalny i szczery sposób.
Bo po co, tak naprawdę, robimy sobie zdjęcia? Co sprawia, że uśmiechamy się do siebie przeglądając po latach rodzinne albumy fotograficzne? I czy naprawdę będzie to ta nowo zakupiona sukienka czy modna fryzura?… Nie sądzę.
Dla mnie największą wartością zdjęć jest możliwość zachowania na zawsze obrazu bliskiej nam osoby. Takiej, jaką była w danym momencie. Obrazu autentycznego i prawdziwego, który tak szybko umyka w przeszłość…